Giving up?

Nie wierzę, że tak ciężko mi jest sklecić choć kilka słów o czymkolwiek. W ciągu ostatniego miesiąca moje życie posypało się tak mocno, jak jeszcze nigdy wcześniej. Wieczne ataki paniki, wybuchy płaczu, bezsenne noce, a później przespane całe dnie. Zero motywacji do czegokolwiek Wszędzie pierdolnik, nawet nie mam siły gotować, o jedzeniu może nie będę wspominać. A najlepsze jest to, że już myślałam, że będę w stanie żyć bez leków, że poradzę sobie bez terapii. A teraz widzę, że raczej to niemożliwe. Wychodzę z domu tylko wtedy kiedy muszę. Udaje przed ludźmi że wszystko jest w porządku, bo nie chce ich obarczać swoimi głupimi problemami. Poza tym to ja zawsze byłam tą silną, tą odważną. Szkoda tylko, ze w chwili w której wychodzę z uczelni nie ma już tej szczęśliwej dziewczyny która cieszy się wszystkim tym co wokół niej. Jest tylko pustka. Płacz. I strach, że ktoś się znowu ode mnie odwróci. Strach przed kolejną zdradą. Są chwile kiedy ból staje się nie do zniesienia. Kiedy jest go za dużo. I przychodzą wtedy myśli których nie chce mieć. Przychodzi chęć, żeby po prostu zniknąć. Bo każdy oddech to ból. I z każdym kolejnym zastanawiam się co ja tu robię. W świecie który nie umie utrzymywać normalnych relacji. W świecie gdzie każdy ma przyjaciół wokół siebie. Ma ludzi z którymi nie boi się rozmawiać. Na których może liczyć. I to nie jest tak, że ja nie mam takich osób. Mam. Tylko nie chce ich wiecznie obarczać moimi problemami. Nie chce ich martwić tym, że coś jest nie tak. Ale też zdaje sobie sprawę z tego, że oni też mają swoje życie. Mają znajomych z którymi mogą spędzać czas na miejscu, zamiast jak ze mną, widywać się raz na pół roku. Wiem, że mogę na nich polegać, ale jest mi po prostu wstyd, że dwa razy dałam się tak samo załatwić. Że byłam tak głupia że zaufałam komuś, komu nie powinnam. Jest mi głupio, że liczyłam na kogoś, kto miał mnie serdecznie w dupie. Przeraża mnie ilość myśli w głowie których nie mogę się pozbyć. Te widoki które wracają za każdym razem kiedy zamykam oczy. A tak bardzo chce zasnąć żeby już nic nie czuć, ale boję się zasypiać, bo wiem że to wtedy przyjdzie. Czasem chciałabym po prostu przestać czuć cokolwiek. Po prostu egzystować bez przejmowania się czymkolwiek. Bez bólu, płaczu, strachu. Po prostu być i mieć wyjebane na wszystko. Ale tak się nie da. I muszę jakoś przeżyć ten ból. Jeszcze tylko półtora roku. A potem to się zobaczy. Oby po prostu przeżyć te studia. Bo nie wiem czy na resztę życia będę miała siłę...

Komentarze